W koncu upragniona Kenia!
Dla nie wtajemniczonych przypominami, ze jako wolontariuszki z AIESECu wyruszylysmy do Nairobi, by pomagac szkole w slamsach o nazwie Mukuru, a procz tego uczyc tam dzieci. Od paru miesiecy probowalysmy zalatwic wszystkie formalnoscie (co nam sie z reszta nie udalo) i w koncu dotarlysmy na miejsce naszego 'przeznaczenia'. Umawialysmy sie z naszym koordynatorem, ze odbierze nas z lotniska, lub taxowka, ktora dla nas zalatwi i zawiezie nas prosto do miesca gdzie mialysmy spac przez miesiac wraz z innymi wolontariuszami. Co sie okazalo...?
Po pierwsze Kornelia o malo nie stracila plecaka, bo jakas Rosjanka zapakowala go na swoj wuzek i gdy juz odjezdzala, to Kornelia go dostrzegla.
Po drugie, wsrod osob oczekujacych na kogos, nie bylo karteczki z naszymi imionami. Pelne nadziei przeszukalysmy okolice lotniska uzerajac sie z taksowkarzami i naciagaczami. Okazalo sie, ze Charles (nasz koordynator) ZAPOMNIAL, ze mamy przyjechac i do tego nie odbieral telefonu. Jakas inna dziewczyna z organizacji odebrala i skierowala nas do domu, w ktorym mialysmy spac. Oczywiscie, jak idiotki dalysmy sie niesamowicie naciagnac placac za taksowke 30$!!!!!!!!!!!!!! (chyba przez zmeczenie) i do tego wysylane bylysmy co chwila w inne miejsce.W koncu wyladowalysmy w centrum Nairobi placac za 3 godziny snu 60$!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i bedac szukane przez czlonkow organizacjii lacznie z plicja.
Tyle na teraz. Reszta juz nie dlugo.