W koncu dotarla! Juz drugi dzien za mna w Bangkoku i moge potwierdzic wszystkie plotki o rozowych taxowkach, 'fish massage' i zjadywaniu przez nich martwego naskorka stop, o ogromnej dychotomii pomiedzy nowym Bangkokiem, a starym. Jak na razie jestem pozytywnie zaskoczona reakcja mojego organizmu na panujaca duchote i wilgoc. Do tego niewyspanie.. Na Khao San mozna znalezc bardzo tanie noclegi ale rozniez 'umc umc' przez cala noc za oknem. Jak narazie znajduje sie tylko w turystycznej dzielnicy i musze przyznac, ze pomimo, ze termin poza sezonem, to i tak mega wszystko zrobione pod nich, a na ulicach znajduje sie wiecej bialych niz Tajow. Z tego powodu jeszcze nic nie wywolalo mojej reakcji 'ee? co to?'. Oczywiscie dalej nie potrafie przyzwyczaic sie do ich wezykow do polewania po zrobionym siusiu i dalej dzielnie bronie swojej cywilizacji wyciagajac papier toaletowy z woreczka.
Dzis zwiedzalismy caly dzien. Wszystko na pierwszy zut oka piekne,ale jak sie temu z bliska przyjzec to ma swoje defekty. Mnostwo poprzyklejanych elementow betonem, a kamienie zrobione ze styropianu i zalane betonem na 'zlotej gorze' pobily wszystko!
Poza tym czuje sie jeszcze bardzo dziewiczo, bo nie kozystalam z miejskiego transpotu i zjadlam tylko jedno tajskie danie! Za to objadam sie pysznymi 'fruit ice shake!". Niestety 7eleven panuje i cala nasza wycieczka,jak szla parami dzis dzielnie przez miesto.tak jedna para za druga skrecila wlasnie do tego sklepu.
Od jutra sie 'rozdziewiczam' i miejskim transportem pedze do Kambodzy.