Dzis i jutro postaramy sie zadrobic zaleglosci. W koncu minal juz tydzien naszej podrozy, a my jeszcze nie rozpoczelysmy pisac naszego bloga.
Trzeba rozpoczac od Wiednia, gdzie wyladowalysmy po 4 godzinach jazdy pociagiem z Katowic. Wyladowalysmy z wielkim hukiem i w ogolnym rozgardiaszu kiedy w ostatnim momencie zorientowalysmy sie, ze trzeba wysiasc. W polowie ubrane i w polowie spakowane probowalysmy okreslic nasza sytuacje. Musialysmy sie doatc do naszego hosta. Na cale szczescie w Wiedniu funkcjonuje cudowny wynalazek (nie jak w Krakowie) - metro.
Cale zadowolone z naszej zaradnosci dotarlysmy do mieszkania naszego hosta i co sie okazalo? Po pierwsze - ZAPOMNIAL, ze przyjezdzamy, po drugie - NIKT nie wiedzial, ze mamy przyjechac. Lucasa nie bylo, a jego wspolokatorzy nie wiedzieli co z nami zrobic. W koncu dali nam klucz - 'bawcie sie'. Super.
Co bylo niesamowite, to ich mieszkanie. Dzien wczesniej (lub pare - nie jestesmy pewne) musiala odbyc sie tam dosyc duza impreza, bo cala podloga zawalona byla grami, butelkami, w popielniczce powstal jez z petow. Poza tym swietne bylo to, ze sciany byly obklejone wszystkim co wpadlo im w rece, w mieszkaniu bylo mnostwo instrumentow - lub pozostalosciach po nich przerobionych na ozdoby - robili sobie ogolne jaja z wszystkich 'wznioslych' rzeczy, w tym z religii. Mieli glowe pelna pomyslow. W ubikacji przerazajacy byl plakat, ktory spawiel wrazenie, ze to co sie na nim znajduje najzwyczajniej sie rusza. Jezeli Justyna to czyta, to mieszkanie, ktorym bylaby zachwyona! - ludzie chyba tez, ale nie mialysmy przyjemnosci ich poznac, bo wszyscy poszli na impreze. Dla Filipa tez cos milego by sie tam znalazlo, a mianowicie czapka w takim stylu, jaka kupil w Rumunii umieszczona w centrum pokoju.
Nie moglybysmy oczywiscie nie wspomniec, ze w pokoju goscinnym nie bylo normalnego swiatla tylko kula dyskotekowa.
Nasz pobyt w Wiedniu opieral sie glownie, niestety, na spacerze po centrum i spaniu w lozku naszego hosta. No i oczywiscie zwiedzaniu mieszkania, ktore bylo samo w sobie niesamowicie zajmujace!
Rano przeszlysmy na palcach obok 'pana domu', tak pijanego, ze zdolal nam tylko pomachac. Zostawilysmy mu grzecznie karteczke i podarunek. potem pociag na lotnisko i samolot do Stambulu.